10 dzień, 19.07.2015, niedziela, Droga Wojenna, słodka bułka z kiełbasą i jesteś szalona!

Trasa: 347 km,
Kutaisi?? -Gori-Mccheta-Stepancminda
Wyprawa: 4529 km



Poranek spędzamy wśród krów pędzonych na pastwisko. Powoli przestaje nas to dziwić.




Na śniadanie jemy słodkie bułki (tylko uważaj, nie kup słodkich bułek! Łatwo się pomylić!) z salami. Nie było łatwo.



Przy wyjeździe pierwszy paciak wyprawy – mokra trawa i Kucyk uciekł mi spod tyłka a ja stałam nad nim zdziwiona. Bywa i tak.



Początek dnia wyglądał nieciekawie gdyż było spore zachmuerze i zaczęło padać. W taką pogodę może być trudno pokonać Drogę Wojenną biegnącą wzdłuż Kaukazu. Na szczęście po jakimś czasie wiatr rozwiewa chmury i wypogadza się. Ciągle mamy szczęście do pogody!

Po drodze do Stepancmindy postawnawiamy wiedzić skalne miasto Upliscyche. Trafić tam było niełatwo bo trzeba było jakimiś dziwnymi małymi dróżkami bez kierunkowskazów jechać ale Bodzio ma takiego nosa nie bez kozery i trafił jak po sznurku.

Przed wejściem do skalnego miasta zagaduje nad gruziński kierowca, Giorgi. Mówił całkiem nieźle po polsku. Polecił nam też pensjonat w Stepancmindzie prowadzony przez jego znajomą, Dianę.

Skalne miasto w IV w p.n.e. było cywilizacyjnym i religijnym ośrodkiem wschodniej Gruzji. Miasto zamieszkiwało 20 tys. osób. Ogromne wrażenie robiły wykute w skale pieczary, pokoje, świątynie. Wszystko w tak dobrym stanie, że łatwo można było sobie wyobrazić zamieszkujących jaskinie mieszkańców.








Po męczącym spacerze w upale po skalnym mieście zgłodnieliśmy jak wilki. W okolicach Mcchety znaleźliśmy przyjemnie wyglądającą restaurację ze stolikami w cieniu drzew. W menu mieli tradycyjne gruzińskie pierożki Chinkali, które bez zwłoki od razu zamówiliśmy. Były przepyszne! Postanowiliśmy w Gruzji odżywiać się tylko Chinkali! Oczywiście, w miarę możliwości i sposobności.




Po jedzeniu tankujemy przed dalszą drogą. Pracownik stacji wydawał się jakiś dziwny ale szybko okazało się, że pozory mogą mylić. Wykorzystał bowiem nasz brak czujności i umył Bodziowi szybę motocykla a na drogę dał nam butelkę wody. Za darmo. Dziwny kraj.

Wjeżdżamy na słynną Drogę Wojenną. Początkowo trasa nie robi na nas wrażenia. Rozbestwiliśmy się i po Ushguli dużo trzeba by nas oszołomić. Ale z każdym kilometrem widoki robią się coraz ciekawsze.

Docieramy do zapory wodnej przy jeziorze Żinwali. Woda ma niesamowity turkusowy kolor!



A potem oszałamiające widoki z tarasu widokowego na kanion Aragwi. Brak słów by opisać wrażenia, gdy stoi się nad doliną otoczoną wielkimi masywami Kaukazu. Bodzio nie za bardzo miał czas podziwiać widoki bo chyba wszyscy go brali albo za profesjonalnego fotorgrafa albo z frajera, gdyż każdy go prosił o zrobienie zdjęcia. Więc zamiast podziwiać widoki i mnie – Bodzio pstrykał fotki obcym ludziom. I to nawet czasem ruskim!!!








Dalej trasa wspina się winklami na przełęcz Dżwari na wysokość 2379 m npm. - prawie jak nasze Rysy! Co jakiś czas zatrzymujemy się by zrobić zdjęcie.






W końcu docieramy do miejscowości Stepancminda, dawne Kazbegi i meldujemy się w poleconym nam pensjonacie Diana. Giorgi uprzedził właścicielkę, że przyjedziemy więc byliśmy oczekiwani. Cena była taka sama jak w Ushguli, 70 gel, ale bez kolacji, za to ze śniadaniem. Zawsze coś.

Po odświeżeniu się ruszamy na miasto. Spotykamy grupę Polaków, która poleca nam jedną z restuaracji. Zamawiamy po lampce wina, chinkali i sałatkę. Niestety kelner trochę o nas zapomniał, ale jak już sobie przypomniał to postawił nam na stół, ku uciesze Bodzia, czaczę. Bodzio widzę, będzie miał jutro kolejny ciężki poranek. Podobno mocne jak cholera. W tle leciała tradycyjna gruzińskia muzyka z youtube "ona tańczy dla mnie" i "jesteś szalona". Skądś to znam :o






"Trzeba było jechać do Kołobrzegu" – skomentował repertuar muzyczny Bodzio.

Kładziemy się pełni wrażeń!


Komentarze

  1. Pierożki Gruzińskie........pychotka :)
    Trasa w tym "tunelu" wąsko heh, ale fajnie
    Widoki coraz to piękniejsze, zazdroszczę, że mogliście widzieć to na własne oczy.
    Z tymi zdjęciami, to Bodzio na pewno wyglądał na profesjonalistę, a nie frajera ;)
    Muzyka w Gruzji ? hmmm chyba spodziewałabym się nieco innych klimatów :/ chociaż przynajmniej swojsko....a to Polacy, a to Gruzin mówiący po Polsku, a to Polska muzyka....może nie było warto jechać te 10 tys km hehe ;)
    To skalne miasto faktycznie jakby nic nie zniszczone, robi duże wrażenie nawet na zdjęciach
    Jeśli chodzi o schody to Cię rozumiem, też ich nie cierpię :/

    Beata

    OdpowiedzUsuń
  2. :) No Polaków jest trochę ale w Chorwacji więcej :)
    A co do widoków to sama sobie zazdroszczę jak oglądam zdjęcia!

    :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Cały czas czekam na propozycje wykupienia kampanii reklamowej przez FJ ale jeszcze nikt sie nie zgłosił :(
    A miałam nadzięję że będe bogata!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz