9 dzień, 18.07.2015, sobota, Ushguli, czemu nic nie jemy a wieczorem tylko jedno..

Trasa: 307 km,
Ushguli-Mestia-Senaki-Kutaisi-????
Wyprawa: 4182 km



Śniadanie mieliśmy umówione na 9:00 rano ale postanowiliśmy wstać wcześniej i pójść na spacer po Ushguli.

Piękna pogoda, błękitne bezchmurne niebo, słoneczko i wioska jakby żywcem wyjęta z zeszłego stulecia przykucnięta u stóp olbrzymich szczytów Kaukazu.

Wąskie i strome dróżki wiodły pomiędzy wybudowanymi głównie z kamienia, chylącymi się ku ziemi chatami. Przed domami zamiast samochodów parkowały krowy i konie a na przydomowych łączkach pochyleni staruszkowie ścinali kosą trawę.





Wspięliśmy się na niewielki pagórek skąd mieliśmy oszałamiający widok na wioskę i otaczające je szczyty górskie z najbardziej wyniosłym, błyszczącym od śniegu Szcharą, 5086 m n p m. Parę fotek, kilka chwil zachwytu i czas trzeba było wracać na śniadanie. Niektórzy wracali nawet całkiem szybko, gdyż albowiem goniły nas krowy.






Śniadanie tak jak wczorajsza kolacja było przepyszne. Dania do wyboru do koloru: omlety, smażony makaron, sałatka z twarogu i kaszy oraz przepyszne racuchy! Akurat z nami w pokoju siedziały córki gospodarzy to skorzystaliśmy z okazji o poczęstowaliśmy dziewczynki i gospodynię krówkami. Chyba wszystkim smakowały. Ze strachem tylko wypatrywaliśmy babci, baliśmy że znów dostaniemy ochrzan że "nic nie jemy".



Po śniadaniu pakowaliśmy się, gdy do naszego pokoju nieśmiało zapukała gospodyni i poprosiła Bodzia o pomoc. Myśleliśmy, że chodzi o przestawienie motocykla czy coś, ale Bodzio dostał za zadanie pomoc w komunikacji z grupą Polaków, która też zakwaterowała się w "naszym" pensjonacie. Grupka Polaków okazała się grupką Czechów. Ale Bodzio i tak sobie poradził, po angielsku jakoś poszło z Czechami a z gospodynią po rosyjsku (którego Bodzio w sumie nie zna, ale widać szybko się uczy). Rozmowa wyglądała mniej więcej tak:

- Czy chcecie śniadanie? - tłumaczy Bodzio Czechom po angielsku
- Yes – odpowiadają Czesi
- Da – tlumaczy gospodyni Bodzio.
Dzięki niesamowitym zdolnościom językowym Bodzia Czechom udało się uzgodnić wszystkie szczegóły pobytu :)

Gdy pakowaliśmy bagaże na motocykle zaczepili nas młodzi ludzie siedzący na przyzbie pensjonatu i grzejący się w porannym słoneczku. Była to para z Izraela. Rok wcześniej byli motocyklem w Indiach. Ale do Gruzji się bali, ze względu na kiepską (całkowicie zresztą słusznie) opinię na temat gruzińskich kierowców.

Gospodarz w między czasie wyprowadził dwa koniki i namawia mnie na przejażdżkę. Wolę swojego Kucyka więc odmawiam grzecznie. Gospodarz nie poddaje się i w tej sytuacji proponuje handel – wymianę motocykla na konika. Kuszące, ale jednak się nie zdecydowałam :)



Cała rodzina wyszła nas pożegnać! Z żalem ruszamy w dalszą drogę. 



Ponieważ już wiemy, co nas czeka a do tego nie jesteśmy zmęczeni – idzie nam o wiele sprawniej niż wczoraj. A widoki tak samo przepiękne. Teraz mamy siłę je podziwiać i czas na zdjęcia. A przejazd przez kałuże to najlepsza zabawa – staramy się robić jak największe rozbryzgi :)












W Mestii zatrzymujemy się na krótki odpoczynek przy zupie Charczo i spacerek po miasteczku. Mijamy knajpę o swojsko brzmiącej nazwie "Wschód słońca". Następnym razem musimy tu wstąpić! Zaciekawiły nas też ładne, wyremontowane, czyste budynki. Z ciekawości zajrzeliśmy raz do środka – w środku nic nie było. Oprócz krowich kup. Dziwny zwyczaj.



Postanawiamy jechać w kierunku Kutaisi i szukać po drodze jakiejś polanki na nocleg. Na stacji benzynowej Bodzio odkrywa ze strachem, że spod korka miski olejowej wycieka mu olej. Dokręcamy korek i mamy nadzieję, że to wystarczy. I wtedy zauważamy plamę oleju pod kucykiem. Ech. Sprawdzamy, co to może być. Bodzio odkręca co tam jest do odkręcenia ale że bakuje nam trochę narzędzi – pożyczamy z pobliskiego warsztatu. Lokalizujemy wyciek pod zębatką zdawczą. Ponieważ niewiele możemy zrobić, przykręcamy co odkręciliśmy, oddajemy narzędzia i zbieramy się z nietęgimi minami w dalszą drogę. Cała nadzieja w serwisie w Tbilisi. Na razie będziemy kontrolować stan oleju i jakby co dolewać.

Nasze boje z motocyklem cały czas obserwował jakiś starszy, grubawy gość. Nawet kilka razy do nas podchodził ale w tym wypadku zawiodły nawet umiejętności językowe Bodzia. Ku naszemu zaskoczeniu jak już mieliśmy ruszać – gość do nas podszedł i wręczył nam po lodzie :) Nawet niezłe. Taki gość, że zastanawiałam się, czy to nie był błąd, że nie wzięliśmy gazu pieprzowego – a tu proszę, po lodziku...



20-30 km za stacją znajdujemy jakieś obiecujące krzaczki. Pierwsza próba rozbicia się na polance pali na panewce, gdyż polankę okupuje dwóch rybaków i zdaje się że będą siedzieć tam całą noc. Po angielsku ewakuujemy się na inną, wypatrzoną wcześniej łączkę, elegancko okoloną krzaczkami.


A nad głowami milion gwiazd...





Komentarze

  1. Bodzio to się potrafi zachować "ja Ci nie pomogę" ha ha ha....nie ma to jak możliwość , że mężczyzna Ci pomoże :/
    Pochwalcie się proszę jakiej używacie kamerki :)

    Radość z asfaltu ? Ja myślałam, że wolicie bardziej off ;)

    Beata

    OdpowiedzUsuń
  2. Bodzio ma GoPro 2 chyba.

    Lubimy i asfalt i szuterek. Ale szczerze mówiąc szuter na Pirelkach jest nieco męczący. Aczkolwiek zabawa przednia!

    Nóżek mi nie starcza i jak motocykl stoi na sporym pochyleniu to mam problem żeby go "doprowadzić" do pionu. Na szczęście miły Gruzin stuknął trochę w GS i się jakoś udało.

    OdpowiedzUsuń
  3. mamy kamere gopro1. nagrywam w jakosci 720p 30kl

    niestety po obrobce z windows movie maker i po wrzuceniu na yt strasznie traca na jakosci

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale jedzenie to wyglada przepysznie!

    OdpowiedzUsuń
  5. jedzenie było obłędne!!! Nie wiadomo było co jeść. Pyszne pulchniutkie racuchy zagryzałam soczystym, słodkim pomidorkiem! Oczy z łakomstwa i szczęścia to nam się świeciły :)

    Dobrze że spędziliśmy tam tylko jeden dzień. Dłuższy pobyt mógłby skończyć się tym, że Gs by się pode mną zarwał :)

    OdpowiedzUsuń
  6. A propos piwka mi się jeszcze przypomniało. Dzisiaj tylko jedno - no, dwa... góra cy!

    OdpowiedzUsuń
  7. Dokładnie :D :D :D góra cy :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz