4 dzień, 13.07.2015, poniedziałek, pęknięta gum.... eeee łańcuch

Trasa: 537 km,
Bielogradczik (BG) – Montana – Sofia – Plowdin – Charmanli - Biser
Wyprawa: 2052 km

Trasa dzień 4
Wstaliśmy w miarę wcześnie, no jak na nas, gdyż na dzisiaj bardzo ambitne plany – chcemy dotrzeć w okolice Istambułu. Ruszamy więc bez zwłoki. Po około 100 km docieramy do autostrady i raźnie odkręcamy manetki myśląc "teraz pójdzie już z górki". Po wyjeździe z jednego z tuneli zuważamy parę motocyklistów stojących na poboczu i wesoło nam machających. Odmachujemy im równie entuzjastycznie i wesoło i jedziemy dalej. W pewnej chwili w jednym momencie włączamy interkomy "Hm.. coś dziwnie stali... Chyba mieli rozebrany motocykl... Może by sprawdzić... " Ja się zatrzymuję na poboczu a Bodzio szuka dziury w całym ekh to znaczy szuka dziury w płocie by móc zawrócić.

Bodzio znajduje parę motocyklistów i chyba bardziej na migi, bo nie znali angielskiego, dowiaduje się, że są Węgrami w drodze na plażing w Grecji, podróżują Afryką Twin i właśnie strzelił im łańcuch. Bodzio rozładowuje nieco Wielbłąda, ładuje na plecak Węgra i jadą do Sofii – jakieś 60 km jak nie więcej! - w poszukiwaniu łańcucha – po drodze informując mnie o sytuacji. Ja zawracam zaś dotrzymać towarzystwa Węgierce.


Poszukiwania łańcucha były żmudne ale dzięki smartfonowi Bodzia i jego wrodzonej inteligencji i błyskotliwości w końcu się udaje! Po misji zakończonej sukcesem wracają do nas, dziewczyn, które przez te ponad 3 godziny smażyły się w upalnym słońcu na poboczu autostrady bez najmniejszego cienia w okolicy! Łatwo nie było. Ani nam, ani chłopakom. Na szczęście wszystko kończy się dobrze i pożegnawszy się z miłymi Węgrami ruszamy dalej. 10 min później słyszę w interkomie, nie wiem, ni to szloch ni to jęk – "Musimy wracać"... Bodzio po pozbyciu się plecaka-Węgra nie wymienił go na swój bagaż. W związku z czym namiot, karimaty, śpiwór zostały z Węgrami :o Na szczęście jeszcze ich zastaliśmy, akurat kończyli mocowanie nowego łańcucha :D



I już tylko po 4 godzinach opóźnienia ruszyliśmy w dalszą drogę, wiedząc już, że z naszych planów nie został kamień na kamieniu. Zatrzymujemy się na stacji, gdzie między dystrybutorami stało dwóch policjantów paląc papierosy jakby nigdy nic, by ogarnąć jakiś plan. Znajdujemy 3 kempingi na mapie niedaleko granicy z Turcją. Jedziemy tam, któryś musimy znaleźć.

Bodzio się umazał lodami :o
Niestety dwa z nich mijamy nie znajdując żadnego znaku, żadnej wskazówki. Został nam się trzeci, ostatni, w miejscowości Charmanli. Wypatrujemy znaków jak szaleni ale zamiast znaków wypatrzyliśmy dwie krowy przechodzące sobie spokojnie przez drogę. Ale zaraz jest, znak, malusieńki ale jest – kemping za 13 km! Wprawdznie nie w Charmanli a w Biser ale kto by tam wybrzydzał. W końcu wjeżdżamy na kemping w domowym ogródku.

W końcu kemping
Myślalam, że mam całkiem porządne, duże, motocylowe buciszcza... póki ich nie postawiłam koło trzewików Bodzia..

Właściciel mówił płynnym angielskim, chyba anglik! Ale co Anglik by tu robił na końcu świata?? - łazienki czyściutkie, ciężko uwierzyć że tak ładnie i czyściutko może być w Bułgarii. Do tego niedaleko sklep :) Płacimy po 20 leva i się rozstawiamy. Wieczór spędzamy tradycyjnie planując przy piwku dalszą trasę – mimo dzisiejszego opóźnienia na szczęście nie wygląda to tragicznie. Damy radę!  

Rzetelnie uzupełniamy notatki

Komentarze

  1. Az nabralem ochoty na zimne piwko przez Was!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bulgarskie piwko kamenitza... mmmmmmm przer-py-szne!

    OdpowiedzUsuń
  3. zgadzam sie, przepyszne! w szegolnosci po takim dniu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurcze, fajnie , że pomogliście z tym łańcuchem mimo konkretnych planów i stracenia tyle czasu.....niejeden by tylko przejechał obok :/

    Beata

    OdpowiedzUsuń
  5. Oni wyglądali jakby pozdrawaili! Dobrze że nas naszła druga myśl, żeby sprawdzić :)
    W trasie trzeba sobie pomagać... Może i my kiedyś będzeimy porzebować pomocy!

    :)

    OdpowiedzUsuń
  6. rok temu pomagalismy turkowi na autostradzie zmienic detke w jakims chinskim sprzecie. niestety koniec koncow bezradni zostawilismy biedaka. sumienie gryzlo nas pozniej ze nie postaralismy sie bardziej

    dlatego tym razem bym sobie nie wybaczyl gdybysmy nie pomogli. tak jak dunja napisala: kiedys i my bedziemy potrzebowac pomocy...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz