22 dzień, 31.07.2015, piątek, powrót


Trasa: 872 km,
Siofok – Gyor – Bratysława – Brno – Ostrawa – Częstochowa - Warszawa
Wyprawa: 9574 km


Dzisiaj ostatni dzień naszej wyprawy. Chcemy dotrzeć naraz do Warszawy, nawet jeśli mielibyśmy dojechać późno wieczorem. Pogoda nad Balatonem słaba, więc nie ma co zostawać a dzielić dystans na dwa dni to przesada. Jest to jakieś wyzwanie ale jesteśmy już wprawieni i raczej powinno się udać. Choć łatwo nie będzie na pewno.

Rano wspólnie z Maćkiem i Paulina jemy śniadanie. Postanawiamy jechać razem do autostrady. Tam prawdopodobnie zostaniemy w tyle. Gdzie nam się ścigać z Ducati. I to czerwonym!

Ustawiamy się gęsiego, pierwszy Bodzio, w środku ja, na końcu Maciek z Pauliną. Jazda przebiegała bardzo sprawnie. Na tyle sprawnie, że Ducati postanowił trzymać się za nami zamiast wyprzedzać. Więc wesoło dojechaliśmy do Polski.

W Polsce zatrzymaliśmy się na stacji coś zjeść, bo jakby nie było już spory kawałek za nami. Bodzio korzystając z postoju postanawia naciągnąć łańcuch, który już brząka dość głośno podczas jazdy. A nie tak dawno pomagaliśmy Węgrom po zerwaniu łańcucha w ich Afryce. Nie chcielibyśmy znaleźć się ostatniego dnia wyprawy w ich położeniu!

Przy zdejmowaniu Wielbłąda z centralki motocykl zachwiał się na krzywych stopkach ii… poleciał na piękne, błyszczące Ducati Maćka. Motocykle złożyły się jak domino na oczach osłupiałych właścicieli. Maciek po początkowym szoku zachował zimną krew i ku mojej uldze – Bodzio przeżył. Szkody na szczęście nie były wielkie i Ducat nadawał się do dalszej jazdy. A sprawy naprawcze chłopaki postanowili dogadać już na miejscu, w Warszawie.



Po posiłku ruszyliśmy w dalszą drogę. Po jakimś czasie Maciek z Pauliną odbili kierujące się do rodziny na wsi. My cieliśmy prosto na Warszawę. Trochę baliśmy się przejazdu przez Częstochowę ale o dziwo poszło sprawnie.

Gdy wjechaliśmy do Warszawy miałam wrażenie, że coś tu się pozmieniało. Jakbym nie poznawała mojego rodzinnego miasta. I nagle niespodziewanie znaleźliśmy się koło mojego mieszkania! Jak to się stało? Gdzie to? Prawda szybko wyszła na jaw- podczas naszej nieobecności została otworzona południowa obwodnica Warszawy, która jak po sznurku i bez korków zaprowadziła nas pod moje osiedle. Co za niespodzianka!


Punkt 19:45 wprowadzamy nasze motocykle do garażu. Kolejna fantastyczna podróż dobiegła końca. Na pewno do Gruzji jeszcze wrócimy, ale już nie jako para ale jako małżeństwo. Gruzja już na zawsze zostanie dla nas ważnym krajem!

Komentarze